Aktualności

Po warsztacie

Po warsztacie

Obiecałam, że będę się dzielić wrażeniami po warsztacie. Że opowiem jak warsztat popłynął i o co uczestnicy najczęściej pytali – czyli co zwróciło ich uwagę.
Nie pytali. Pytań było bardzo mało. Raczej cisza. Ale cisza wynikająca nie ze znudzenia tematem, tylko ze zdziwienia.
Zdziwienia, że tak mało wiem o tym co się ze mną dzieje kiedy oddycham.
Zdziwienie, że  wymiana tlenowa to zaledwie fragment historii każdego  wdechu i wydechu. Że daje on mi aż tyle możliwości jeśli tylko ja  jemu dam  szansę i zauważę,  że on  jest.
I o to chyba właśnie chodzi. O to zauważenie że on jest. Że powietrze we mnie wchodzi.
Więc jest powietrze. I jestem ja. I że to jest relacja. A przynajmniej, że to może być relacją a nie zależnością .
Że oddech pełni funkcję łącznika mnie – nie tylko ze światem zewnętrznym, ale że tyle mi mówi o mnie samej. O tym co dzieje się ze mną w środku. Z tym co mogę jedynie odczuć bo jest poza zasięgiem wzroku.
Odczucie to nowy/stary sposób patrzenia na siebie. Dzięki temu że czuję, że doświadczam ruchu wewnątrz siebie – mogę na niego wpływać. Rozpoznawać zabarwienie emocjonalne towarzyszące mu. A wiec jeśli odczuwam że coś mi pomaga, to uczę się to wzmacniać. Żeby mnie było łąwiej. Bo jak mnie będzie łatwiej, to może innym będzie łatwiej ze mną.
Ale zaczynam od tego żeby mnie było latwiej.
Pytania i uwagi które się pojawiały dotyczyły przede wszystkim właśnie tego. Terapeutyczny aspekt oddechu. Trapeutyczny aspekt lekcji. Terapeutyczny aspekt metody.
Terapia.Tego chcemy. W tym czujemy sie pewniej. A przecież terapia to uczenie się siebie. Lekcja siebie.
Wiec przez trzy dni skupialiśmy się na oddechu poprowadzonym w taki sposób, by móc poczuć – nawiązać kontakt ze sobą bardziej. Rozlużnić te mięśnie które zazwyczaj są napięte i których napięć zazwyczaj nie zauważamy.
I nagle zdziwienie  któregoś z uczestników, że w trakcie lekcji o oddechu rozbolaly go zęby . Że szczękościsk i nawykowy sposób oddychania to ta sama bajka.
Ktoś inny zauważyl zależność między ustawieniem gałek ocznych a oddechem i połączył to z dyskomfortem w obrębie ucha.
Ale najwiękze emocje wzbudziło odkrycie, że wewnątrz siebie, po wewnętrznej stronie kręgosłupa mamy pas mięśni i że oddychając możemy go namacalnie poczuć . Namacalnie – bo właśnie w ten sposób go dotykamy. Stymulujemy. Ponownie uczymy się wspomagać każdy ruch tym głębokim pasem. Żeby rozluźnić kręgosłup kiedy jest taka możliwość, a więc kiedy sobie leżymy.  I żeby wspomóc się tym pasem w ruchu, bo jednak musimy przecież kiedyś wstać. A więc oprócz czynności wstawania  wykonywać całą lawinę innych czynności. Czyli zwyczajnie żyć.
I tą lekcję zaprezentuje wam przy naszym następnym spotkaniu. Postaram sie to zrobić jeszcze w tym tygodniu.
Pozdrawiam