Aktualności
Ewa Paszkowska - Demidowska
O metodzie
Pytanie o to, czym jest Metoda Feldenkraisa ciągle wraca. Jak bumerang. I uczucie, że już się wiedziało, ale znów się nie wie. Co innego się poczuło, a co innego przeczytało.
Informacje, które się pojawiają o Metodzie od osób profesjonalnie zajmujących się nią, są często enigmatyczne i niewiele wnoszące. Czasami sprzeczne wewnętrznie. Bo obok informacji o tym, że praca Metodą znosi ból, jest informacja, że nie jest terapią. Obok informacji, że będzie ci łatwiej zrozumieć siebie, znowu informacja że to nie terapia. No i to, że Mosze był Geniuszem, a metoda Rozwija i Uczy. To najczęściej pojawiający się komunikat. I że jak nauczysz się z większą łatwością wstawać albo kłaść, czy upadać, to zmieni się twoje życie. Ale zaraz obok adnotacja, że to nie terapia!!!!
I że jak przestanie cię boleć to i tak nie będzie to rehabilitacją .
I chyba tutaj jest pies pogrzebany. Terapia która udaje że nie jest terapią. Bo co z tego, że działa jak terapia, że zmienia i rozwija, że rozpuszcza zadawnione traumy w ciele, że pomaga rozpoznać własne emocje .. pomaga żyć, skoro nauczyciel Metody mówi, że to nie terapia. Komu wierzyć? Sobie, czy nauczycielowi? Temu, co się czuje, czy definicji?
A jak przestają boleć kolana i plecy albo kiedy ból w barku zniknie, to pojawia się uczucie zagubienia. Bo komu wierzyć – sobie czy nauczycielowi? A może to bólowi się pomyliło? Zniknął, choć nie powinien.
Problem w zrozumieniu, czym jest Metoda leży w słowach.
I w tym, co my przyzwyczailiśmy się rozumieć jako terapia albo rehabilitacja, albo lekarstwo.
Uczenie się siebie, to poza farmakologią i chirurgią jedyna znana nam i dostępna forma samoleczenia i samonaprawy.
Jeszcze większym problemem jest to, że jest to lekarstwo, które sami sobie możemy aplikować. Bez pomocy specjalisty. Bez zewnętrznego autorytetu. Bez kogoś w białym fartuchu i bez fotela w gabinecie psychoterapeuty. I to jest trudne. Być swoim własnym mistrzem. Zaufać informacjom płynącym z własnego ciała. Z pominięciem zwojów mózgowych.
Będąc w procesie ruchu, obserwując jak ruch płynie w nas, jak rezonuje w trzewiach, sami dla siebie stajemy się lekarstwem, terapią i rehabilitacją .
I to chyba to, co nas najbardziej przeraża. Bo czego innego nas uczono.
Więc wracam do punktu wyjścia i pytania czym jest Metoda.
I odpowiem jak większość nauczycieli – posługując się negacją. Czyli czym nie jest. Metoda nie jest lekcją WF. Ale poza tym jest wszystkim. I terapią i rehabilitacją i radością ruchu, czyli radością bycia sobą. I można się jej samemu nauczyć. I samemu pisać swoje lekcje. A odkrył to Mosze Feldenkrais i był geniuszem.